Notka na dole, WAŻNE!
- Mnóstwo! Było ich tam pełno. Miel nawet jakąś jaskinię dla VIP-ów, w której spędziłam cały wieczór przy barze z krwią.
- Czyli teraz mamy tylko czekać aż zamienisz się w krwiopijce? - Jake patrzy z udawaną rozpaczą.
Sophie spogląda zirytowana.
- Daj spokój! Mówię tylko, że sobotni wieczór na pewno spędziłam lepiej niż wy. No, może z wyjątkiem Justina, bo on chyba wie, o co mi chodzi. Ale wy dwoje nie - kończy, wskazując na mnie i Jake'a.
- A jak tam mecz? - Szturcham przyjaciela łokciem, próbując odciągnąć jego uwagę od internetowego kumpla in przywrócić go światu.
- Powiem wam tylko, że było tam dużo za dużo testosteronu, ktoś wygrał, ktoś przegrał, a ja spędziłem większość czasu w toalecie, pisząc do tego faceta, który najwyraźniej jest o b r z y d l i w y m k ł a m c ą! - Jake kręci głową i pokazuje nam ekran swojego telefonu. - Patrzcie na to. - Stuka palcem w urządzenie. - Cały weekend prosiłem go, żeby wysłał mi zdjęcie, bo nie ma mowy o spotkaniu w realu, zanim nie zobaczę jak wygląda. A on mi wysyła coś takiego! Pieprzony oszust.
Patrzę na jego komórkę, nie mając pojęcia, o co się tak wścieka.
- Skąd wiesz, że to nie on? - Pytam, parząc na przyjaciela.
- Bo to ja - wtrąca Justin.
~
Okazało się, że przez krótki czas Justin pracował jako model - jeszcze kiedy mieszkał w Nowym Jorku - dlatego jego zdjęcia krążą gdzieś po cyberprzestrzeni, czekając tylko, aż ktoś je załaduje i będzie się pod niego podszywał.
I choć opowiadaliśmy sobie tę historię, śmiejąc się aż do rozpuku z dziwnego zbiegu okoliczności, jedna rzecz nie daje mi spokoju. Skoro Justin dopiero co przeprowadził się tutaj z Nowego Meksyku, a nie z Nowego Jorku, to czy na tym zdjęciu nie powinien wyglądać chociaż odrobinę młodziej? Bo trudno mi sobie wyobrazić kogoś, kto wygląda tak samo w wieku szesnastu, piętnastu czy nawet czternastu lat - a jednak małe zdjęcie na telefonie Jake'a przedstawia Justina wyglądającego dokładnie tak samo jak teraz.
A to już zupełnie nie ma sensu.
Następnego ranka, kiedy zbieram się do szkoły, popełniam wielki błąd i proszę Austina o pomoc przy wyborze bluzy.
- Co myślisz? - Przykładam do siebie czerwoną, a zaraz potem niebieską.
- Pokaż jeszcze tą zieloną - nakazuje mi brat, który usiada na krańcu mojego łóżka i rozważa kolejne możliwości.
- Nie ma żadnej zielonej. - Krzywię się. Czy on nie może choć przez chwilę zachowywać się poważnie i przestać kpić z każdej rzeczy? - No dalej, czas ucieka.
- Sama wybierz, a mnie lepiej w to nie wciągaj. Z resztą, od kiedy tak bardzo cię interesuje moje zdanie?
Odrzucam niebieską bluzę i wciągam przez głowę czerwoną.
- Bierz niebieską. Poważnie, podkreśla twoje oczy. - Zerkam na brata, ściągam czerwoną i robię to co każe mi chłopak. Nerwowo szukam błyszczyka i zaczynam go nakładać, kiedy Austin odzywa się znowu: - Co jest grane? Ubraniowy kryzys, spocone dłonie, makijaż - co do cholery?
- Język, oraz nie mam makijażu. - Podnoszę głos prawie do krzyku i krzywię się na jego dźwięk.
- Błyszczyk to także makijaż, droga siostro, a ty właśnie zaczęłaś go nakładać.
Wrzucam go więc do szuflady, a sięgam po zwykłą pomadkę ochronną i mażę nią po ustach.
- Halo! Żyjesz? Ciągle czekam na odpowiedź.
- Daj mi w końcu spokój...
Kiedy docieram na lekcję angielskiego, jestem zdenerwowana, podekscytowana i mam spocone ręce - dokładnie tak, jak opisał Austin. Jednak gdy widzę, jak Justin rozmawia z Olivią, dodaję do tej listy jeszcze określenie ,,paranoiczka"
- Hm, przepraszam. - Cudownie długie nogi Justina (zamiast, jak zwykle, plecaka Olivii) zablokowały mi przejście do mojej ławki.
Ale Justin zdaje się mnie nie słyszeć. Nie rusza się z miejsca i widzę, jak sięga za ucho Olivii i wyciąga zza niego różę.
Pojedynczą białą różę.
Świeżą, czystą, lśniącą od rosy białą różę.
Kiedy podaje jej kwiat, Olivia piszczy tak głośno, jakby dostała co najmniej pierścionek z brylantem.
- O matko! Jak to zrobiłeś? - krzyczy, wymachując różą tak, aby wszyscy widzieli.
- Chciałabym przejść - mamroczę pod nosem, spoglądając przelotnie w twarz Justina. Zdaje mi się, że widzę w jego oczach błysk zainteresowania, ale ten szybko zamienia się na powrót w lodowaty chłód, kiedy Justin ustępuje mi z drogi.
Prawie przebiegam do mojej ławki, ale idę automatycznie, po prostu stawiam stopy jedna za drugą, jak jakaś kukła czy robot. Siadam i kolejne czynności odbywają się tak samo: wyjmuję zeszyty, książki i długopis, udając że wcale nie widzę, jak niechętnie Justin - na polecenia pana Snape'a - wraca na swoje miejsce.
- Co do cholery? - Sophie odrzuca grzywkę na bok i patrzy przed siebie.
- Wiedziałem, że to nie potrwa długo. - Jake kręci głową i spogląda na Justina, który właśnie przybija piątkę kapitanowi szkolnej drużyny. - Wiedziałem, że to zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Nawet powiedziałem to pierwszego dnia. Pamiętacie, jak to mówiłem, nie?
- Nie - mruczy Sophie, wciąż wpatrzona w Justina. - W ogóle tego nie pamiętam.
- Ale tak było. - Jake popija napój energetyzujący i kiwa głową, a jeden z tego blond kosmyków opadł przy tym na jego czoło. - Dokładnie tak powiedziałem. Może po prostu nie słyszałaś bo byłaś zbyt w niego wpatrzona..?
Wbijam wzrok w kanapkę i jedynie wzruszam ramionami, nie chcąc wdawać się w dyskusję, a jeszcze bardziej nie chcąc patrzeć się na Justina, Olivię i ludzi siedzących przy ich stoliku. Wciąż próbuję ochłonąć po angielskim, podczas którego Justin pochylił się do mnie w trakcie sprawdzania obecności, aby podać mi liścik.
Ale tylko po to, żebym przekazała go Olivii.
*
- Sam go sobie podaj - odparłam, nie zamierzając nawet brać kartki do ręki. Jak to możliwe, że kawałek papieru wyrwanego z zeszytu i złożonego w kwadrat może przynieść tak wiele bólu?- No przestań - powiedział Justin, przesuwając liścik w moim kierunku, aż wylądował w pobliżu mojej dłoni. - Przecież nie zauważy.
- Nie o to chodzi - zerknęłam na niego.
- To o co? - spytał, wbijając we mnie spojrzenie swoich brązowych oczu.
O to kurwa, że nie mam zamiaru tego dotykać! Nie chcę wiedzieć co tam napisałeś! Bo w chwili, kiedy moje palce tylko dotkną tej kartki, zobaczę w głowie twoje słowa - całą te miłosną, seksowną wiadomość - a tego nie zniosę.
- Sam go sobie podaj - powtórzyłam, dotykając liścika czubkiem długopisu i przesuwając go na krawędź stołu. Justin tylko zaśmiał się i schylił, by podnieść kartkę. Znienawidziłam siebie za ulgę, którą poczułam, kiedy Justin wsadził liścik do kieszeni, zamiast podać go j e j.
*
- Halo, Ziemia do Samanthy!
Potrząsam głową i patrzę na Jake'a.
- Pytałem, co się stało. Nie, żebym chciał wytykać kogokolwiek palcami, ale to ty widziałaś go dzisiaj ostatnia...
Gapię się półprzytomnie, bo sama nie znam odpowiedzi.
Rozglądam się po stołówce i dostrzegam, że Justin właśnie układa bukiet z białych róż, które wyciąga Olivii z ucha czy z rękawa. Znów zagryzam wargi i odwracam spojrzenie, by nie patrzeć na czuły uścisk, który następuje chwilę później.
- Ja nic nie zrobiłam - mówię w końcu, tak samo zaskoczona niezrozumiałym zachowaniem Justina jak Jake i Sophie - tylko mniej chętnie się do tego przyznaję.
Słyszę myśli Jake'a, wiem, że rozważa moje słowa, nie wiedząc czy może mi wierzyć. W końcu wzdycha i pyta:
- Czy czujesz się tak samo porzucona, odtrącona i nieszczęśliwa jak ja?
Spoglądam na niego, chcąc zwierzyć, powiedzieć mu wszystko, opowiedzieć mu o moich pokręconych uczuciach. Zamiast tego jedynie kręcę głową, zbieram swoje rzeczy i idę do klasy, choć do dzwonka jest jeszcze dużo czasu.
Przez całą lekcję francuskiego zastanawiam się tylko, jak zerwać się z plastyki. Naprawdę. Uczestniczę co prawda w normalnych ćwiczeniach, ruszam ustami, formułuję obce słowa, ale mój umysł zaprząta tylko to, jak udać ból brzucha, gorączkę czy grypę. Wszystko jedno - jakakolwiek wymówka, byleby była skuteczna.
W końcu jednak decyduję się pójść na zajęcia. Na początku lekcji jestem tak zajęta wybieraniem materiałów i wkładaniem fartucha, że nie zauważam, iż Justina nie ma w klasie. Mijają minuty, ale wciąż się nie pojawia. Biorę więc pędzle i podchodzę do sztalug.
A tak czeka mnie kolejny głupi liścik złożony w trójkąt.
Gapię się na niego, skupiając się tak bardzo, że wszystko wokół robi się ciemne i rozmazane. Cały mój świat teraz składa się ze złożonych w trójkąt liścików z imieniem Olivia napisanym na wierzchu. Nie chcę, by ta kartka leżała na widoku. Odmawiam uczestnictwa w tej chorej grze.
Łapię pędzel i wymachuję nim gwałtownie, zrzucając liścik na podłogę. Wiem, że zachowuję się dziecinnie i głupio, zwłaszcza że podchodzi do mnie pani Reed i podaje mi go z powrotem.
- Chyba coś ci upadło! - oznajmia, uśmiechając się radośnie, zupełnie nie mając pojęcia, że specjalnie zamachnęłam się pędzlem.
- To nie moje - mamroczę, stawiając farby w szeregu.
- A więc jest tu jakaś inna Samantha, o której nie wiem? - uśmiecha się nauczycielka.
Co?
Biorę w palce kartkę, na której widnieje moje imię, wyraźnie napisane charakterystycznym pismem Justina. Nie mam pojęcia, jak to się stało, nie potrafię logicznie wyjaśnić tej zmiany. Ale wiem co widziałam przed chwilą. Rozwijam liścik i nie mogę westchnąć, widząc na kartce mały szkic - szkic pięknego, czerwonego tulipana.
~ ~ ~
Tak na początku chciałam zacząć od tego że przepraszam,
za to, że rozdziały pojawiały się rzadziej niż pisałam.
Szkoda tylko że przez kilka dni opóźnienia odeszło tyle osób..
Z 7 komentarzy pod poprzednim zrobiło się 2 w następnym...
Dziękuję.
Naprawdę.
Zawiodłam się trochę.
Ale cóż, mam nadzieję tylko że nie zostanę sama.
Ta ważna rzecz to, to że w środę wyjeżdżam na tydzień i raczej rozdziału nie będzie..
Chyba że napiszę go w domu i opublikuję w czasie wyjazdu.
Trochę zawiodłam sie na Justinie i zmyliła mnie końcówka, ale mam nadzieje, ze w przyszłych rozdziałach sie to wyjaśni :) Rozdział cudowny! Czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3
OdpowiedzUsuńBoski *-* Czekam na nexta!!
OdpowiedzUsuńRozdział mega ❤️ Czekam na kolejny ❤️
OdpowiedzUsuńFajny rozdział
OdpowiedzUsuńSpis FanFiction z Idolami
OdpowiedzUsuńhttp://spisffzidolami.blogspot.com/
Demi Lovato Spis Fanfiction PL
http://demilovatospisff.blogspot.com/
C.U.D.O. ^*^ Czekam na nn <33
OdpowiedzUsuń<3 Cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńSwietny czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńto jest genialne!
OdpowiedzUsuńKiedy następny? :))
OdpowiedzUsuń