Ważne! Notka na dole! Przeczytajcie!
Podczas lunchu wszyscy oczywiście rozmawiają tylko o jednym : Widziałaś tego nowego, Justina? Jest boski. - I taki seksowny - Podobno przyjechał z Kanady. - Nie, z Meksyku. - Nieważne, na pewno z zagranicy - Muszę się z nim umówić - Nawet go nie poznałaś. - Nie martw się, poznam.
- Ja nie mogę! Widziałaś tego nowego Justina? - Sophie siada obok mnie, i przygląda mi się bacznie.
- Błagam, ty też? - Potrząsam głową i wgryzam się w jabłko.
-
Na pewno byś tak nie mówiła, gdy by zdarzyło ci się na niego choć raz
spojrzeć. - odpowiada mi, wyjmując przy tym waniliową babeczkę i gryząc
kawałek.
- Gadacie o
Bieberze? - wtrąca szeptem Jake, siadając obok nas i opierając łokcie na
stole, a jego buzia wykrzywia się w uśmiechu. - Jest cudowny!
Widziałyście jego buty? Też chce takie Nike'i!
Sophia zerka na Jake'a mrużąc swoje żółte oczy.
- Za późno, pierwsza go zaklepałam.
- Sorry, nie wiedziałem że interesuje cię ktoś poza ludźmi emo. - Odpowiada jej złośliwie blondyn i odpakowuje swoją kanapkę.
Dziewczyna śmieje się i mówi:
-
Jeśli ktoś wgląda tak bosko jak on, to oczywiście że tak. Przysięgam,
Justin jest tak cholernie przystojny, że musisz go zobaczyć - Tym razem
zwraca się do mnie, i kręci głową.
- Nie widziałaś go? - Jake mało co nie zakrztusił się kanapką.
-
Siedziałam obok niego na angielskim - odzywam się po dłuższej chwili. -
Musieliśmy korzystać z jednej książki, nie przyjrzałam mu się zbyt
dobrze.
- M u s i e l i ś m
y? - Sophia zrobiła chwilę przerwy by móc zrozumieć co właśnie
powiedziałam. - Rany to chyba musiało być dla ciebie naprawdę przykre,
pewnie bardzo cierpiałaś.. - Wzdycha głośno - Nie wytrzymam, ty zupełnie
nie rozumiesz jaką szczęściarą jesteś. Zupełnie tego nie doceniasz..
-
Dobra, możemy zakończyć już ten temat? Zaraz dzwonek, nie chcę się
spóźnić na lekcje. - Wstałam od stołu i odniosłam tackę z niedokończonym
jedzeniem.
~
Justin
jest nie tylko w mojej grupie na angielskim, ale także na plastyce, a
na dodatek zaparkował koło mnie przed szkołą. I choć do tej pory udawało
mi się patrzeć wyłącznie na czubki jego butów, widziałam teraz że okres
ochronny dobiegł końca.
- O
mój boże, on tam jest! Dokładnie obok nas! - Jake wydaje dokładnie
dziewczęcy pisk, który oszczędza na najbardziej ekscytujące chwile w
swoim życiu. - Tylko popatrz na tę brykę- lśniące BMW, przyciemnione
szyby, cudo, istne cudo. Dobra powiem ci co zrobimy, otworzę drzwi od
swojej strony i niechcący walnę w jego auto i w ten sposób będę miał
wymówkę by do niego zagadać.
- Nie zadrapiesz ani mojego samochodu, ani jego samochodu, ani żadnego innego samochodu. - Kręcę głową i wyjmuję kluczyki.
- Dobrze
- zgadza się Jake - Możesz wyrzucić moje marzenia do kosza, wszystko mi
jedno. Ale zrób coś dla siebie i tylko na niego spójrz!
Kiedy
mam zamiar otworzyć drzwi od samochodu przyjaciel szarpnięciem zrzuca mi
kaptur z głowy, ściąga okulary przeciwsłoneczne i biegnie w przeciwną
stronę, gdzie zmusza mnie bym spojrzała na Justina.
Robię to, nie mogę przecież nie mogę się całe życie ukrywać.
I
chociaż przyjaciel macha do mnie bym opuściła misję i wróciła do bazy,
ja nie potrafię. Pewnie że bym chciała,, ale najzwyczajniej nie mogę.
Nie chodzi o to że Justin jest niezaprzeczalnie piękny, a jego lśniące
ciemno blond włosy są idealnie postawione do góry.. Chodzi o to, że
kiedy ściąga okulary by na mnie spojrzeć, ja tonę w jego karmelowych,
głębokich, dziwnie znajomych oczach. I te usta! Doskonale ułożone w
kształt serca.
- Sam?
Halooo! Już możesz się obudzić. Proszę. - Jake odwraca się do Bieber'a i
śmieje się nerwowo. - Przepraszam za koleżankę, ona zwykle się tak nie
zachowuje.
Oczywiście, wiem
że muszę przestać. Natychmiast muszę przestać. Ale oczy Justina nadal
się we mnie wpatrują a ich kolor staje się coraz głębszy, a usta formują
się w uśmiech. Bardziej fascynuje mnie to co się dzieje wokół jego
ciała - od czubka idealnych włosów do podeszw markowych butów.. Pustka.
Zupełnie bezbarwna przestrzeń.
Żadnego koloru, żadnego pulsowania świateł.
Każdy
ma swoją aurę. Każde żywe stworzenie ma otaczającą go aurę, taka gama
kolorów, tęczowe pole energii, o którym istnieniu nie mamy pojęcia.
Przed wypadkiem nie miałam pojęcia o takich rzeczach. I nie posiadałam
zdolności widzenia aury. Ale po krótkim czasie wybudzenia się w
szpitalnym łóżku, zaczęłam wszędzie widzieć kolory.
*Wspomnienie*
- Dobrze się czujesz? - spytała mnie wtedy rudowłosa pielęgniarka, spoglądając na mnie z zaniepokojeniem.
-
Tak, ale dlaczego pani jest cała różowa? - zmrużyłam oczy, nieco
zaniepokojona bladoróżowym blaskiem otaczającym jej młode ciało.
- Czemu jestem różowa? - pielęgniarka próbowała ukryć zaskoczenie.
-
W porządku kochana, musisz odpocząć, a ja wezwę lekarza. - wycofała się
z mojej sali i szybkim krokiem ruszyła do gabinetu lekarza.
Dopiero
kiedy poddano mnie dziesiątkom badań okulistycznych i innych pierdół
dowiedziałam się że muszę trzymać informację o kolorach dla siebie.
*Koniec wspomnienia*
- Samantha, prawda? - odzywa się w końcu Justin odsłaniając przy tym szereg białych, idealnie równych zębów.
Stoję
jak słup soli i widzę jak Jake znacząco chrząka, przypominając sobie
jak bardzo nie lubi być ignorowany, wskazuję na niego dłonią i odzywam
się:
- Rany przepraszam! Jake to Justin, Justin, Jake.
Justin zerka na Jake'a, kiwa głową i znów zwraca się do mnie. Cudowne spojrzenie powraca niosąc ze sobą spokój i ciepło.
- Mogę cię o coś poprosić? - uśmiecha się. - Pożyczysz mi swój egzemplarz Wichrowych Wzgórz? Muszę trochę nadrobić, a nie będę miał czasu by iść dzisiaj do księgarni.
Sięgam
do plecaka, wyciągam książkę i trzymając ją końcami palców, podaję
Justinowi. Dopiero gdy Bieber wrzuca książkę do auta i mówi - Dzięki, do
jutra! - zdaję sobie sprawę że oprócz drobnego dreszczu ekscytacji nic
się nie stało.
Wsiadamy z Jak'iem do samochodu gdy on zaczyna gadać, nie zwracam na to uwagi, nawet go nie słucham.
W
końcu jak mam sobie wyjaśnić, że od czasu wypadku jedynymi osobami,
których nie potrafię usłyszeć, których dotyk nie powoduje u mnie
jasnowidzenia i których aury nie widzę, są... ludzie martwi?
~
Ostatnio zapomniałam także wam wspomnieć że nie widzę tylko aur, czy
czytam w myślach i jestem medium, widuję także zmarłe osoby, w tym
mojego brata.
Tak, widuje się z moim zmarłym bratem.
Pewnie uważacie mnie za wariatkę, jak każdy kto by się o tym dowiedział. Dlatego nikt nie może wiedzieć.
Kiedy Austin pojawił się po raz pierwszy, w środku nocy, stał przy moim
szpitalnym łóżku, w ręce trzymając białą różę. Wciąż nie wiem co mnie
obudziło, bo nie odezwał się ani słowem, nie wydawał żadnego dźwięku. Po
prostu wyczułam jego obecność.
Na początku zdawało mi się, że to
halucynacje - kolejny efekt uboczny leków przeciw bólowych, które
brałam. Ale kiedy już przetarłam oczy po raz kolejny i mrugnęłam chyba
milion razy, Austin wciąż tam był. Jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby
krzyczeć i wołać o pomoc.
Po jakimś czasie postanowiłam się odezwać - Gdzie są mama i tata?
Przechylił tylko głowę na bok, jakby wszyscy stali gdzieś obok, ale oprócz starych mebli nie widziałam tam niczego.
- Nie rozumiem.
Po tych słowach brat zniknął. Tak po prostu. Jakby rozpłynął się w powietrzu, a tak było.
Spędziłam
w szpitalu około miesiąca, lecząc połamane kości, wstrząs mózgu,
krwotoki, siniaki i zadrapania oraz głęboką ranę na czole. Kiedy leżałam
cała zabandażowana, Taylor musiała sama posprzątać nasz dom, załatwić
pogrzeby i spakować moje rzeczy przed przeprowadzką do domu ciotki.
Po
jakieś godzinie leżenia na łóżku i rozmyślania o moim nędznym życiu
oraz ciągłego zadawania sobie pytania: ,,Dlaczego ja?", drzwi do mojego
pokoju otworzyły się a w nich stanęła Taylor w swoim stroju do pracy.
-
Przepraszam, że muszę cię zostawić samą - powiedziała, wyraźnie chcąc
jak najszybciej wrócić do biura, w którym wszystko było poukładane.
Sekundę
po tym, jak drzwi zamknęły się za ciotką, rzuciłam się na łóżko,
schowałam twarz w dłoniach i wybuchnęłam płaczem. Czasami mam taką
ochotę zatrzymać czas i wypłakać całe swoje życie, niestety takiego daru
mi nie dano.
Moje żalenie się nad sobą przerwał dobrze znany mi głos.
- Proszę cię, co ty w ogóle wyrabiasz? Widziałaś co tu jest? Plazma, kominek, wanna z bąbelkami. Ha-lo!
-
Myślałam że nie możesz mówić. - Przewróciłam się na bok i spojrzałam na
Austina, tym razem ubranego w czerwoną koszule w kratę, czarne rurki i
supry, które dostał ode mnie na swoje 14 urodziny.
- Oczywiście że
mogę mówić, nie bądź głupia, chciałem się trochę ponabijać, nie złość
się. - Brat chodził po pokoju, gładząc ręką biurko, nowego laptopa i
IPoda, którego zostawiła obok ciotka. - Nie mogę uwierzyć że trafiło ci
się coś takiego! To cholernie niesprawiedliwe! - Skrzywił się - A ty
nawet nie potrafisz tego docenić! Widziałaś swój balkon? Pofatygowałaś
się w ogóle, żeby wyjść na zewnątrz?
- Mam gdzieś widoki -
odparłam, zakładając ręce na piersi i patrząc na brata - Nie mogę
uwierzyć, że robiłeś mnie w chuja, udając że nie umiesz mówić...
- Jakoś przeżyjesz - zaśmiał się.
Patrzyłam, jak rozsuwa zasłony i walczy z balkonowymi drzwiami.
- Chodź tu, spójrz na ten zarąbisty widok.
Tak
zrobiłam. Wstałam z łóżka, otarłam rękami oczy i wyszłam na balkon.
Minęłam Austina i stanęłam na kamiennej podłodze i z oszołomieniem
patrzyłam na ten zdumiewający krajobraz. Kiedy się odwróciłam, by
spojrzeć na brata, jego już nie było.
~ ~ ~ ~ ~ ~
Taylor - ciotka Samanthy, do której nasza bohaterka musiała się przeprowadzić.
Lucie - dawny pies Sam, nie wiem po co to piszę, ale nie chcę by coś było nie jasne.
Austin - to pewnie już jest jasne, brat naszej bohaterki.
Postacie niedługo powinny się pojawić z zakładce - Bahaterowie, oczywiście nie wszyscy :D
Miałam wątpliwości co do zakończenia rozdziału na pierwszej części, ale postanowiłam też dodać fragment o bracie Sam.
Pozostaje tylko jedno pytanie..
Kim naprawdę jest Justin?
Jeszcze jedno! Co do tych aur, to postanowiłam że zrobię osobną zakładkę na ten temat, ponieważ jest ich dużo rodzai, a zaczną się one pojawiać coraz częściej.
Świetny! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńC.U.D.O.W.N.Y. ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym ten blog cały w jedną noc, gdyby byłby skończony :(
OdpowiedzUsuńŚwietne <33
OdpowiedzUsuń