wtorek, 11 sierpnia 2015

5. ,,You're beautiful"

    Przed upadkiem widzę tylko rozmazaną postać nieznanego mi chłopaka oraz czuję parę silnych otaczających mnie ramion. Po paru sekundach, gdy kręcenie w głowie oraz nudności ustały, otwieram oczy i patrzę w oczy nieznajomego.
Miał piękne oczy, ale nie tak piękne jak Justina..
Czekaj, co?
Nie miałam pojęcia dlaczego tak pomyślałam, przecież to idiotyczne.
    Włosy miał tak samo, idealnie postawione do góry, jak Justin, tylko że o wiele ciemniejsze, jak jego oczy, a lekki zarost dodawał mu dorosłego wyglądu.
Tak naprawdę po cichu miałam nadzieję że to jednak Justin mnie uratował od upadku. Dlaczego ja cały czas o nim myślę?
     - Wszystko w porządku? - Zapytał, jednocześnie pomagając mi wstać z brudnej podłogi. Wtedy znów mogłam popatrzeć w jego oczy i znów zobaczyć w nich Justina.
     - Tak, tak, tylko trochę zakręciło mi się w głowie, ale już wszystko w porządku, i dziękuję że... no wiesz, uratowałeś mnie - zrobiłam w tym momencie cudzysłów w powietrzu.
   Zrobiła się między nami niezręczna cisza, którą musiałam przerwać ponieważ powiedziałam ciotce że wybieram się do łazienki a już dawno powinnam z niej wrócić. - Więc, jeszcze raz ci dziękuję, ale muszę już wracać.. - Z jednej strony to prawda, ale z drugiej musiałam w końcu wyrzucić Justina z mojej głowy, a ten chłopak bardzo mi go przypominał.
    - Tak, jasne i nie ma za co - odwróciłam się na pięcie i ruszyłam dalej szukać toalety, którą znalazłam kilka minut później. Wchodzę do łazienki, łapię za krawędź marmurowej umywalki i próbuję złapać oddech ponieważ znów zakręciło mi się w głowie. Ze wszystkich sił staram się skoncentrować na orchideach i stosie mięciutkich białych ręczników leżących na wielkiej  tacy. Powoli się uspokajam i odzyskuję równowagę.
    Przeczesuję dłonią włosy, poprawiam błyszczyk i wracam do stolika, zdecydowana spróbować jeszcze raz i poprawić ciotce humor, jednocześnie nie ujawniając moich tajemnic. Siadam na krześle, popijam łyk wody i uśmiecham się.
     - Już wszystko w porządku, naprawdę. - Kiwam potakująco głową i dodaję - Powiedz, co ciekawego wydarzyło się u ciebie w pracy? Masz w biurze jakichś fajnych facetów?

    Po kolacji czekam przed hotelem na Taylor, która stoi w kolejce aby zapłacić za parking. Jestem tak zaciekawiona oglądaniem rozgrywającego się przed moimi oczami dramatu między przyszłą panną młodą a jej tak zwaną świadkową, że dosłownie podskakuję przestraszona, kiedy ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.
     - O, cześć - Moje ciało zaczyna płonąc i drżeć, kiedy tylko nasze oczy się spotykają.
     - Cudownie wyglądasz - odzywa się Justin, omiatając spojrzeniem moją sylwetkę, sukienkę, buty i znów spoglądając mi w oczy. - Ledwie cię poznałem bez kaptura. - Uśmiecha się. - Smakowała ci kolacja?
    Kiwam głową, ale jestem tak zdenerwowana że udaje mi się to tylko jakimś cudem.
     - Widziałem cię w holu. Chciałem się przywitać, ale wyglądało że się śpieszysz.
    Patrzę na Justina, zastanawiając się co tu robi - sam, w piątkowy wieczór, w takim miejscu. Ubrany w ciemną wełnianą marynarkę, białą koszulę zapiętą na ostatni guzik, krawat i czarne spodnie lekko opuszczone w kroku oraz swoje ulubione ulubione buty - jednym słowem, Justin wygląda d o s k o n a l e.  Jedynie na głowie, ma granatowy kapelusz, który odsłania jego perfekcyjną, postawioną do góry grzywkę.
     - Mam gościa spoza miasta - dodaje, odpowiadając na pytanie, którego nie zadałam.
    I kiedy zastanawiam się, co powiedzieć, pojawia się Taylor. Przedstawiam ich sobie jąkając się przy tym:
     - Hm, Justin i ja chodzimy razem do szkoły.
    To właśnie Justin sprawia, że pocą mi się dłonie, a żołądek zwija mi się w supeł, i właściwie ostatnio myślę wyłącznie o nim...
     - Właśnie przeniósł się tutaj z Nowego Jorku - dodaję z nadzieją, że zaraz podjedzie nasz samochód.
     - Oh, słyszałam, że to piękne miasto. Zawsze chciałam tam pojechać.
     - Taylor jest prawniczką, dużo pracuje - mamroczę pod nosem, wpatrując się intensywnie w kierunek, z którego powinien nadjechać samochód, za dziesięć.. dziewięć.. osiem.. sie..
     - Jedziemy do domu, ale może się z nami zabierzesz? Zapraszamy - proponuje nagle ciotka.
    Gapię się na nią w panice, nie wiedząc, jak mogłam tego nie przewidzieć. Potem spoglądam na Justina, modląc się by odmówił.
     - Dzięki, ale muszę wracać - odpowiada.
    Wskazuje kciukiem przez ramię i mój wzrok podąża w tym kierunku, zatrzymując się na pewnej nieziemsko pięknej kruczoczarno-włosej kobiecie w obcisłej czarnej sukience z skórzanym paskiem na środku i czarnymi wystającymi z niego frędzelkami. Wyglądała niesamowicie seksownie.
    Nieznajoma uśmiecha się do mnie, ale bynajmniej nie uprzejmie. To tylko lekkie wygięcie pomalowanych na czerwono ust - jednak spojrzenie ma nieobecne, tajemnicze.
    Odwracam się by spojrzeć Justinowi w twarz, i widzę ją nagle niebezpiecznie blisko swojej - dostrzegam jego rozchylone, wilgotne usta. Chłopak lekko muska palcami mój policzek i zza ucha wyciąga czerwonego tulipana.
    Chwilę później stoję tam sama, a on odchodzi w kierunku swojej dziewczyny.
    Wpatruję się w kwiat, dotykam jego czerwonych płatków, ciekawa, skąd się mógł tutaj wziąć - zwłaszcza że wiosna już dawno minęła.
    Dopiero później, kiedy już siedzę sama w pokoju, dociera do mnie, że czarnowłosa kobieta także nie miała aury.
~   
     Musiałam naprawdę mocno spać, bo kiedy słyszę, że ktoś chodzi po moim pokoju, nie mam nawet siły otworzyć oczu.
     - Austin? - mamroczę. - To ty? - Kiedy brat nie odpowiada, wiem już, że znowu zaczyna jakiś swój kawał. Tyle że ja już jestem zbyt zmęczona, by się z nim kłócić, więc biorę drugą poduszkę i zakrywam sobie nią głowę. Jednak kiedy znów słyszę jakiś hałas, mówię: - Słuchaj, Aus, naprawdę nie mam na to siły, okej? Przykro mi, że byłam dla ciebie wredna , ale uwierz mi, że wolałabym nie omawiać tego o... - Podnoszę poduszkę i otwieram jedno oko, by zerknąć na zegarek. - ... o trzeciej czterdzieści pięć rano. Więc może lepiej wróć w to miejsce, gdzie zwykle wracasz, i przyjdź z powrotem o jakiejś normalnej porze, dobrze?
    Problem w tym, że kiedy już powiedziałam to wszystko, byłam całkowicie obudzona. Odrzucam więc poduszkę i patrzę na podobną do cienia sylwetkę siedzącą przy moim biurku, zastanawiając się, co jest aż tak ważne, że nie mogło poczekać do rana.
     - Już cię przeprosiłam, prawda? Czego jeszcze chcesz?
     - Widzisz mnie? - pyta, odsuwając krzesło od drewnianego biurka.
     - Oczywiście że cię.. - Milknę w pół zdania, zdając sobie sprawę, że głos wcale nie należy do mojego brata.

~     ~     ~     ~

Tak, więc witam was po krótkiej przerwie,
ale pisałam że będzie tak około 3,4 rozdziały tygodniowo.
Ten troszkę krótszy, ale następny na pewno będzie dłuższy.
Miałam wątpliwości co do Elizabeth, ale bohaterka moim zdaniem jest idealna, co do tej roli. Znajdziecie ją w zakładce Bohaterowie. 
 Jutro kolejny rozdział :)
Ig -> AlexyIsReal
ask -> alexyisreal

7 komentarzy:

  1. Rozdział super :)
    Szkoda, że końcówka w takim momencie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny kocham te ff czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział (: Czekam na kolejny (:

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny! Dodaj szybko następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 Boze jaki cudowny rozdział ,nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny :) Miałaś dodać rozdział, kiedy bedzie? :/ czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń