- Słuchajcie, za chwilę zacznie się lekcja, a Justina ani śladu. Myślicie że zrezygnował? - Przyjaciółka otwiera szeroko oczy, które są żółte od soczewek.
- Czemu niby miałby zrezygnować? Przecież dopiero zaczął szkołę. - Zauważam i zmierzam w stronę swoje szafki, a przyjaciółka podskakuje obok. Grube podeszwy jej butów głucho odbijają się na płytkach chodnika.
- Tylko że Justin musi wrócić. Przecież Sam pożyczyła mu swój egzemplarz Wichrowych Wzgórz i jakoś powinien go oddać - wtrąca Jake, zanim udaje mi się go powstrzymać.
Kręcę głową i próbuję otworzyć kłódkę, czując przy tym wzrok przyjaciółki.
- Kiedy to się stało? - Kładzie rękę na biodrze i wbija we mnie wzrok. - Pierwsza go zaklepałam! I dlaczego ja nic o tym nie wiem? Ostatnio słyszałam, że jeszcze go nawet nie widziałaś.
- Ależ oczywiście że go widziała. Stanęła jak wryta, mało brakowało a musiałbym dzwonić po karetkę! - śmieje się Mike. Potrząsam głową, zamykam szafkę i idę dalej korytarzem. - Przecież to prawda. - Wzrusza ramionami i rusza za mną.
Sophia przez ten cały czas patrzy na mnie i nie odzywa się ani słowem, a przez zazdrość jej aura zmienia kolor na obrzydliwie zielony.
Oddycham głęboko i myślę, że gdyby nie byli moimi przyjaciółmi już dawno, wygarnęłabym im jak bezsensownie się zachowują. W końcu od kiedy może sobie ,,zaklepać" drugą osobę? Ale nie mówię tego wszystkiego, tylko odpowiadam:
- Mogę wam powiedzieć tylko tyle, że Bieber mnie nie interesuje. Wiem, że trudno wam w to uwierzyć, ponieważ jest tak zajebisty, boski, seksowny i przystojny, czy jak wy to sobie tam nazwiecie, ale prawda jest taka że J u s t i n B i e b e r w c a l e m i s i ę n i e p o d o b a i nie wiem, jak inaczej mogę wam to wytłumaczyć.
- Chyba już nie musisz niczego tłumaczyć - mamrocze Sophia po nosem, wbijając wzrok w jakiś punkt przed sobą.
Moje spojrzenie wędruje w to samo miejsce i widzę stojącego tam Justina - jego lśniące, idealnie postawione do góry włosy, oczy w których można się utopić, cudowne ciało i ten przyjemny uśmiech, który sprawia że moje serce na moment zamiera. Chłopak przytrzymuje drzwi od klasy i mówi:
- Proszę.
Wpadam do sali i rzucam się w stronę ławki, prawie potykając się o plecak, który Olivia postawiła na mojej drodze. Na twarz wypływają mi rumieńce - wiem, że Justin stał tuż za mną i słyszał każde moje koszmarne słowo.
Kładę torbę na podłodze, siadam na krześle, podnoszę kaptur i włączam iPoda z nadzieją, że zagłuszę panujący dokoła hałas i zmniejszę znaczenie tego, co się właśnie stało. Zapewniam samą siebie że taki facet jest zbyt fajny, by móc przejmować się słowami takiej dziewczyny jak ja.
Kiedy zaczynam się już uspokajać, nagle moje ciało przeszywa porażający dreszcz - jakby przepłynął przez nie prąd.
A to dlatego że Justin dotknął mojej dłoni.
Ale kiedy przenoszę wzrok ze swojej dłoni na twarz chłopaka, on tylko uśmiecha się i mówi:
- Chciałem ci to oddać. - Podaje mi Wichrowe Wzgórza.
Chociaż zabrzmi to wariacko, ale gdy słyszę jego głos, wszystkie inne dźwięki w klasie znikają.
Kręcę głową i pytam:
- Jesteś pewien, że nie chcesz jeszcze poczytać? Bo ja już nie potrzebuję, znam zakończenie. - Justin zabiera dłoń, ale ja jeszcze przez chwilę drżę.
- Ja też je znam. - mówi.
Kiedy mam zamiar włożyć słuchawki do uszu, by uciszyć złośliwe komentarze Olivii i Mii, które słyszę w głowie, Justin ponownie dotyka mojej dłoni i pyta:
- Czego słuchasz?
I wtedy znów wszystkie głosy cichną. Przez kilka sekund naprawdę nie słyszę żadnych myśli, szeptów - nic, tylko jego ciepły, przyjazny głos. Kiedy poczułam to poprzednio, zdawało mi się, że mam halucynacje, ale tym razem wiem że to naprawdę się dzieje.
Zerkam w bok, czując, jak po moim ciele rozchodzi się elektryzujące ciepło, ale zupełnie nie wiem co je wywołuje.
- Pytam, czego słuchasz. - Justin uśmiecha się.
- Co? Hm, to taka składanka, którą zgrała mi moja przyjaciółka Sophia. Głównie różne starocie, lata osiemdziesiąte. - Wzruszam ramionami, ani na moment nie odrywając wzroku od oczu Biebera.
-Ty też jesteś Gotką? - pyta, unosząc brwi i spoglądając z niedowierzaniem na mój długi brąz kucyk.
- Nie, bynajmniej. To Sophia ich lubi. - próbuję się zaśmiać, ale z gardła wydobywa się jakiś dziwny skrzeczący dźwięk.
- A Ty? Co ty lubisz? - Justin wciąż na mnie patrzy, wyraźnie rozbawiony.
Kiedy już mam odpowiedzieć, do klasy wchodzi pan Snape z zarumienioną tworzą. Justin opiera się na krześle a ja wzdycham i zdejmuję kaptur. A Olivia, Mia i jej chłopak Thomas zastanawiają się, co taki fajny facet we mnie widzi.
Kiedy siadam przy stoliku w stołówce, Sophia i Jake już jedzą lunch. Niestety, obok nich usadowił się także Justin, więc od razu mam ochotę uciec w przeciwnym kierunku.
- Możesz się do nas dosiąść, ale musisz obiecać, że nie będziesz się gapić na nowego - śmieje się Jake. - Nikt ci nigdy nie powiedział, że nie ładnie się tak gapić?
Wzdycham nonszalancko i siadam na ławce obok przyjaciela, bardzo zdeterminowana, by pokazać, jak bardzo jest mi obojętna obecność Justina.
- Wychowałam się w dżungli, musisz mnie zrozumieć. - Wzruszyłam ramionami i zajmuję się rozpakowywaniem kanapek.
- A mnie wychowali drag queen i pisarka romansów - oznajmia przyjaciel, sięgając ręką, by ukraść cukierek z czubka przed-halloweenowej babeczki Sophii.
- Przykro mi, kochany, ale to nie ciebie, tylko Chandlera z Przyjaciół - śmieje się blondynka. - Za to mnie wychował sabat czarownic. Byłam piękną księżniczką wampirzycą, kochaną, czczoną i podziwianą przez wszystkich. Mieszkałam w przepięknym, gotyckim zamku i nie mam pojęcia, jak to się stało, że wylądowałam w tym paskudnym budynku z bandą palantów. A ty gdzie się wychowałeś? - tym razem zwraca się do Justina.
Chłopak popija jakiś dziwny, czerwony napój ze szklanej butelki, patrzy na naszą trójkę i odpowiada:
- We Włoszech, we Francji, Hiszpanii, Belgii, Nowym Jorku, Nowym Orleanie, Oregonie, Indiach, Nowym Meksyku, Egipcie i paru innych miejscach. - Uśmiecha się.
- Żołnierskie dziecko? - Sophia zdejmuje różowy cukierek i rzuca go Jack'owi.
- Samantha też mieszkała w Oregonie. - Jack wrzuca cukierek na język i popija go łykiem witaminizowanej wody.
- Ja w Portlandzie. - Justin kiwa głową.
- A Sam w Eugene - odpowiada Jack, za co zostaje skarcony wzrokiem przez Sophie, która mimo moich wcześniejszych wyjaśnień wciąż traktuje mnie jak największą przeszkodę na drodze do miłosnego szczęścia i bardzo nie chce, by Justin zwracał na mnie uwagę. A on znów się uśmiecha, spoglądając w moim kierunku.
- Tak, w Eugene - mamroczę, koncentrując się na kanapce i próbując nie patrzeć w tamtą stronę. Tak samo jak wcześniej w klasie - gdy Justin do mnie mówi, słyszę tylko jego głos.
A kiedy nasze spojrzenia się spotykają, robi mi się ciepło.
A kiedy jego stopa dotyka mojej, całe moje ciało zaczyna drżeć.
I to naprawdę zaczyna mnie przerażać.
- Jak to się stało, że wylądowałaś tutaj? - Justin pochyla się w moją stronę, skłaniając tym samym Sophie, by przysunęła się bliżej niego.
Wpatruję się w stół, coraz bardziej nerwowo zaciskając usta. Wolę nie mówić o dawnym życiu. Nie ma sensu rozpamiętywać wszystkich bolesnych szczegółów. Ani wyjaśniać, jak to się stało, że cała moja rodzina zginęła, a ja - z własnej winy - jakimś cudem przeżyłam. Odrywam więc tylko kęs kanapki i mówię:
- To długa historia.
Czuję na sobie spojrzenie Justina - ciepłe, intensywne, zapraszające do rozmowy - i robię się tak zestresowana, że pocą mi się dłonie, a butelka wypada mi z rąk. Tak szybko, że nie udaje mi się jej złapać, tylko czekam, aż płyn rozleje się po stole.
Jednak zanim tak się staje, chłopak chwyta butelkę i podaje mi ją. Siedzę nieruchomo jak słup soli, unikając jego oczu, zastanawiając się, czy tylko ja zauważyłam, że Bieber poruszył się tak niewiarygodnie szybko jak, te postacie w kreskówkach, które czasem z Sophie oglądam.
Jake wypytuje Justina o Nowy Jork, a Sophie przysuwa się tak blisko niego, że właściwie siada mu na kolanach. Biorę głęboki oddech, kończę lunch i staram się uwierzyć, że to wszystko mi się przewidziało.
Kiedy nareszcie słychać dzwonek, zbieramy nasze rzeczy i wracamy do klasy. Od razu, gdy tylko Justin się nieco oddala, pytam przyjaciół:
- Jak to się stało, że usiadł akurat z wami? - Aż krzywię się na dźwięk własnego zirytowanego, oskarżycielskiego tonu. - Zresztą, mogłeś sobie chociaż darować ten komentarz o gapieniu się - Tym razem zwracam się do Jake. Wolałabym nie mówić, co naprawę myślę i nie denerwować przyjaciół dość oczywistym, ale niezbyt miłym pytaniem ,,Czemu taki facet jak Justin Bieber, trzyma się z nami - trójką największych sierot w tej szkole?"
- Uspokój si, przecież uznał to za dobry żart - Jake wcale się nie przejmuje. - Zresztą dzisiaj wieczorem wpadnie do ciebie, tak około ósmej.
- Słucham? - Wpatruję się w niego i nagle przypomina mi się, jak podczas lunchu Sophie wciąż myślała intensywnie o tym, co włoży wieczorem, a Jake zastanawiał się, czy zdąży pójść do solarium. Teraz wszystko nabiera sensu.
- Najwyraźniej Justin nie znosi futbolu tak samo jak my, o czym przypadkiem dowiedzieliśmy się z krótkiego wywiadu przeprowadzonego przez pannę Sophie na chwilę przed twoim przyjściem. - Sophie uśmiecha się i dyga, a pokryte siatkowymi rajstopami kolana, rozchodzą się na boki. - A skoro jest tu nowy i nie zna nikogo innego, pomyśleliśmy, że go przygarniemy i uniemożliwimy zawieranie nowych przyjaźni.
- Ale... - milknę, nie wiedząc, jak to ująć. Wiem tylko że nie chcę, by Justin do mnie przychodził, ani dziś wieczorem, ani nigdy.
~ ~ ~ ~
No.
Więc, ten..
Nie wiem jak to napisać, ale jestem jednym słowem - wykończona.
Rozdziały będę się starała dodawać tak około 3, 4 razy w tygodniu.
Jest tylko jeden warunek..
5 kom - kolejny rozdział.
Rozdział boski! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńKurczę to jest świetne ! ;) mam jakieś dziwne wrażenie że Justin to jakiś wampir jak Edward ze Zmierzchu :D no nic,czekam co będzie dalej i cieszę się jak głupia że masz zamiar dodawać tak często rozdziały ! <3 buźka ;*
OdpowiedzUsuń<3 <3
OdpowiedzUsuńC.U.D.O. *_*
OdpowiedzUsuńRobi sie coraz ciekawiej. Kurde no kim jest Justin? Czekam na kolejny rozdzial.
OdpowiedzUsuńPo prostu świetne ff ❤️ Nic ująć nic dodać ❤️
OdpowiedzUsuńŚwietne o:
OdpowiedzUsuń